Przejdź do głównej zawartości

Miasto wielkich festiwali i drogich hoteli, czyli czas na Sopot!

Trzeci dzień wczasów w Trójmieście i już trzecie miasto. Wprawdzie miałem w planach skupić się głównie na Gdyni, w której obecnie przebywam, ale na początku na zaszkodzi zwiedzić okoliczne dzielnice i miasta, a dopiero później zwiedzać cel główny ;) Tak więc, jak wspomniałem wcześniej, dziś odwiedziłem kolejne miasto, a mianowicie Sopot. Do Sopotu pojechałem (taj jak wczoraj do Orłowa) Szybką Koleją Miejską, która naprawdę przypadła mi do gustu i wysiadłem na zatłoczonym dworcu kolejowym, na którym tłumiło się od ilości narodowości i języków. I jeżeli już jesteśmy przy dworcu to polecam pizzerie ,,Prosto" znajdującą się w pasażu restauracji tuż przy dworcu. Nie to że restauracja oferuje znakomitą i niedrogą pizzę  (zaledwie 14 zł za margerithę) to w dodatku zestaw przypraw i przemiłą obsugę ;) Koniec ogłoszenia ;) Najedzeni rozpoczęliśmy zwiedzanie miasta od głównej sopockiej ulicy, czyli Monte Casino. Na ulicy, która jest źródłem dojścia do innych mniejszych uliczek, roiło się od ludzi różnych kultur i narodowości, a niektórzy tubylcy po prostu mają swój gust, bądź próbują się upodobnić do przyjezdnych z Afryki. Oprócz wczasowiczów roiło się również od artystów, którzy skutecznie zarabiali na sprzedaży obrazów, często dowcipnych karykatur. Również na brak restauracji nie możemy narzekać, ponieważ różnorakie pizzerie robią co mogą, aby przyciągnąć wczasowiczów zanim sezon dobiegnie końca. Po przejściu zatłoczonej uliczki, na której jedynie co zobaczyliśmy to sklepiki i restauracje, w końcu wyszliśmy na otwarty plac. Po jego drugiej stronie znajdował się olbrzymi hotel, a właściwie kompleks hoteli, stojących również przodem do plaży w tym prestiżowy Grand Hotel. W oprócz wypasionych hotelach, spore oszczędności można wydać również w restauracji Mateusza Gesslera, jednak z tego co widziałem jedzący w niej ludzie nie zwracali na to uwagi. W końcu jak to mówią ,,na wakacjach się nie oszczędza" ;) Niestety okazało się, że turyści nie mogą zbytnio skorzystać z Sopotu od strony zwiedzania, ponieważ nie ma tu zbyt wielu zabytków, ani muzeum, a wręcz nie ma ich w ogóle. Dlatego postanowiliśmy udać się na sopocką plaże, gdzie jak się okazało, nie brakuje mew podchodzących do ludzi niemal na metr.  Niestety nie brakuje również gęstych glonów, które znacząco utrudniają kąpiel w morzu, dlatego i z kąpieli musieliśmy zrezygnować. Uznając że zobaczyliśmy wszystko, wracając na peron zauważyliśmy magika otoczonego tłumem ludzi, który prezentował magie w dość dowcipny sposób, pokazując że to jedynie umiejętności i technika. Niestety i to nie było nam pisane, ponieważ nie zobaczyliśmy ani jednej sztuczki gdyż nagle zaczął padać ulewny deszcz, przed którym schowaliśmy się w pobliskim sklepie  z ciuszkami, gdzie zresztą kupiłem czaderskie okulary z napisem Sopot. Ale nie tylko z tego skorzystałem, ponieważ do sklepu wszedł tłum ludzi, a wraz z nimi ... magik, który za pozwoleniem sprzedawczyni przeniósł pokaz do sklepu. To dopiero była atrakcja godna Sopotu ;) Podsumowując, Sopot to miasto wielkich festiwali i drogich hoteli, a molo to coś w rodzaju siedziby gwiazd ;) . Myślę, że ten nieco dłuższy post wam się spodobał, a na końcu kolejna dawka zdjęć. Narka ;)








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dunedin - najstarsza i najpiękniejsza miejscowość w Nowej Zelandii

,,Jestem w środku zimy w Dunedin na Wyspie Południowej, a po mimo wszystko słońce stoi wysoko nad horyzontem, a termomert właśnie wjechał na 10 stopni Celcjusza. Czuję, że żyję gdy patrzę na otaczające mnie pół wysepki na wodzie niczym rodem wyjęte z Avatara" Dudedin to małe miasto mogące pochwalić się zaludnieniem liczącym około 120 tysięcy mieszkańców, a także lokacją rozciągającą się wokół dziewiczego półwyspu Otago, na którym znajdują się znaczące, zagrożone populacje lwów morskich, pingwinów, fok i rzadkich ptaków, w tym jedyna na świecie kolonia albatrosów kontynentalnych. To właśnie one wraz z ze standardowo występującymi zwierzętami rutynowo zagradzają drogę przejeżdzającym pojazdom, a więc może i wam podczas przejazdu przez miasto przytrafi się drobny postój, którego zresztą serdecznie wam życzę ;) W Dunedin nikt nigdy się nie śpieszy, wręcz nie ma tam mowy o pośpiechu i stresie, a miejscowi mają na tyle czasu, by oprócz okazałej życzliwości, pokazać turystom całe...

Noc w mrocznym lesie z hobitami!

Już czwarty dzień wyjazdu ... Jak ten czas szybko leci. Dlatego nie ma co marnować czasu i dzisiaj wieczorem postanowiliśmy skorzystać z mrocznej nocy w wiosce hobitów. Z centrum Ustronia jechaliśmy tam około godzinę z hakiem przez drogi dookoła porośnięte lasami. Jeżeli chodzi o wioske hobitów, to położona jest na wsi wśród pól, a dookoła są nieliczne domki, zazwyczaj rzadko rozmieszczone. To właśnie tam rozpoczęła się nasza ,,wieczorna" przygoda. Zaczęło się od niewinnych konurencji takich jak rzucanie balonem z wodą, walka workami czy wyścigi w chodzeniu z nartami na nogach. Bylo wiele zabawy, a niestety jeszcze więcej wody ;). Nie było mocnego, który nie był by mokry. Po rywalizacjach przeszliśmy do niewielkiej chatki, w której przez małe szkiełko oglądaliśmy makiety związane z filmem Hobit prezentujące miejsca rozgrywania scen wykonane przez studentów plastyki. Po tym trochę mieliśmy wolnego czasu no i ... zaczeło się. Cała przygoda rozpoczeła się od wytłumaczenia fabuły film...

Średniowieczny zamek w pobliżu Rzymu, który stał się hostelem

Zasłony naszego pokoju wieją na wietrze, tworząc idealny widok na pobliskie musujące Morze Śródziemne. Po południowe  promienie słoneczne padają na nasze miękkie łóżko, gdy my po sytym posiłku stoimy przy sporym oknie, ukazującym skalisty brzeg i nie zakłucalnie prostoliniową, piaszczystą plażę.  Takich przyjemności doznamy w obecnie pięciogwiazdkowym hotelu, niegdyś  XIV-wiecznym zamku położonym 50 kilometrów od Rzymu otworzonym zeszłego lata w Castello di Santa Severa przez rząd regionalny Lacjum.  W standardowym stylu hostelu docieramy pieszo, spacerując 15 minut od maleńkiej stacji kolejowej Santa Severa, gdzie godzinny przejazd kosztuje nas 5 euro w jedną stronę ze stacji Termini w Rzymie.  Wkrótce odkrywamy, że to coś więcej niż tylko zamek, a tym bardziej hostel;  to cała średniowieczna wioska z domami, warsztatami, dziedzińcami oraz dwoma kościołami w pełni otoczona murami i morzem śródziemnym z trzech stron. Przez stulecia osada była własnością...