Przejdź do głównej zawartości

Dunedin - najstarsza i najpiękniejsza miejscowość w Nowej Zelandii

,,Jestem w środku zimy w Dunedin na Wyspie Południowej, a po mimo wszystko słońce stoi wysoko nad horyzontem, a termomert właśnie wjechał na 10 stopni Celcjusza. Czuję, że żyję gdy patrzę na otaczające mnie pół wysepki na wodzie niczym rodem wyjęte z Avatara"


Dudedin to małe miasto mogące pochwalić się zaludnieniem liczącym około 120 tysięcy mieszkańców, a także lokacją rozciągającą się wokół dziewiczego półwyspu Otago, na którym znajdują się znaczące, zagrożone populacje lwów morskich, pingwinów, fok i rzadkich ptaków, w tym jedyna na świecie kolonia albatrosów kontynentalnych. To właśnie one wraz z ze standardowo występującymi zwierzętami rutynowo zagradzają drogę przejeżdzającym pojazdom, a więc może i wam podczas przejazdu przez miasto przytrafi się drobny postój, którego zresztą serdecznie wam życzę ;)


W Dunedin nikt nigdy się nie śpieszy, wręcz nie ma tam mowy o pośpiechu i stresie, a miejscowi mają na tyle czasu, by oprócz okazałej życzliwości, pokazać turystom całe Swoje miasto i to jak z najlepszej strony. Nie, to nie są przewodnicy życzący sobie okazałej sumki za oprowadzenie. Sam nie mogłem w to uwierzyć, ale oni działają totalnie za free. Nie wyobrażam Sobie podobnej sytuacji w Polsce, oczywiście z pełnym szacunkiem do mojej narodowości.


Tubylcy i turyści cieszą się jednocześnie miejscowymi smakołykami jak i słońcem w Esplanade na plaży St Clair, czyli ulubionym miejscem na swobodne, smaczne dania kuchni włoskiej. Dzięki nieprzerwanym widokom na Morze Pacyfiku, eleganckiemu, a jednocześnie odprężającemu wnętrzu i niezawodnie wyśmienitemu jedzeniu, Esplanada jest zawsze pełna, gwarna i przyjemna. W tym przypadku mogę życzyć wam jedynie wolnego stolika, bo o jedzenie nie trzeba się martwić. Zdecydowanie najlepsza restauracja w Dunedin, albo i całej Nowej Zelandii.


W latach 80-tych Dunedin stało się miejscem żarliwej i dotkliwej renowacji muzycznej oraz wiążącego się z tym powstawania kontrowersyjnej, nowozelandzkiej, popkulturowej sceny. Artyści tacy jak Verlaines, The Clean, Straightjacket Fits czy Chills rozpoczynali karierę właśnie w Dunedin, a muzyczne korzenie miasta nadal wspierają i pielęgnują artystów.



Na koniec chciałem Ciebie poprosić o dołączenie do naszej podróżniczej grupy. Jak na razie jest nas niewiele, ale ja i moja społeczność zrobimy wszystko, abyśmy byli początkiem wielkiego forum łączącego podróżników z całej Polski. To co wpadasz?
https://www.facebook.com/groups/348717716026454/

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Noc w mrocznym lesie z hobitami!

Już czwarty dzień wyjazdu ... Jak ten czas szybko leci. Dlatego nie ma co marnować czasu i dzisiaj wieczorem postanowiliśmy skorzystać z mrocznej nocy w wiosce hobitów. Z centrum Ustronia jechaliśmy tam około godzinę z hakiem przez drogi dookoła porośnięte lasami. Jeżeli chodzi o wioske hobitów, to położona jest na wsi wśród pól, a dookoła są nieliczne domki, zazwyczaj rzadko rozmieszczone. To właśnie tam rozpoczęła się nasza ,,wieczorna" przygoda. Zaczęło się od niewinnych konurencji takich jak rzucanie balonem z wodą, walka workami czy wyścigi w chodzeniu z nartami na nogach. Bylo wiele zabawy, a niestety jeszcze więcej wody ;). Nie było mocnego, który nie był by mokry. Po rywalizacjach przeszliśmy do niewielkiej chatki, w której przez małe szkiełko oglądaliśmy makiety związane z filmem Hobit prezentujące miejsca rozgrywania scen wykonane przez studentów plastyki. Po tym trochę mieliśmy wolnego czasu no i ... zaczeło się. Cała przygoda rozpoczeła się od wytłumaczenia fabuły film...

Średniowieczny zamek w pobliżu Rzymu, który stał się hostelem

Zasłony naszego pokoju wieją na wietrze, tworząc idealny widok na pobliskie musujące Morze Śródziemne. Po południowe  promienie słoneczne padają na nasze miękkie łóżko, gdy my po sytym posiłku stoimy przy sporym oknie, ukazującym skalisty brzeg i nie zakłucalnie prostoliniową, piaszczystą plażę.  Takich przyjemności doznamy w obecnie pięciogwiazdkowym hotelu, niegdyś  XIV-wiecznym zamku położonym 50 kilometrów od Rzymu otworzonym zeszłego lata w Castello di Santa Severa przez rząd regionalny Lacjum.  W standardowym stylu hostelu docieramy pieszo, spacerując 15 minut od maleńkiej stacji kolejowej Santa Severa, gdzie godzinny przejazd kosztuje nas 5 euro w jedną stronę ze stacji Termini w Rzymie.  Wkrótce odkrywamy, że to coś więcej niż tylko zamek, a tym bardziej hostel;  to cała średniowieczna wioska z domami, warsztatami, dziedzińcami oraz dwoma kościołami w pełni otoczona murami i morzem śródziemnym z trzech stron. Przez stulecia osada była własnością...