Przejdź do głównej zawartości

Polska wyspa Jurrasic World, magiczne piaski oraz Slawomir w meleksie

Ja to jednak na tyłku wysiedzieć nie umiem ;) Choć w sumie .... No coż powiedźcie sami,
Łeba = ruchome piaski. Co tam, że dojazd oraz wstęp kosztuje grubo ponad sto złotych. Heeehe. Ale czego nie robi się dla przygód i wrażeń, ktore z pewnością przyniósł nam ten wyjazd. Z początku musieliśmy pokonać dystans ponad czterech kilometrów do kas, w których zakupiliśmy bilety wstępu. Jeśli chodzi o dojazd to w gre wchodziły jedynie meleksy i szczerze mówiąc, nie był to zły wybór. Kierowca zaraz po starcie włączył ... Milosć w Zakopanem na fula, a z racji braku ścian, wszyscy których mijalismy patrzeli na nas z zaskoczeniem ;) Przy kasach czekalo nas zaskoczenie, gdy okazalo sie, że do wydm brakuje nam jeszcze ... pięciu kilometrów. Pokonanie dystansu pieszo nie wchodziło w gre, no i znowu pozostał meleks za ... 100 zł. Jechaliśmy nim ponad dwadziescia minut przez jednolitą, leśną drogą. Niestety tam, kierowca Sławomira nie puścił ;) Jeśli chodzi jednak o widoki podczas przejazdu, na to żaden obecny w meleksie (a było nas z dwunastu) nie może narzekać. Jechaliśmy przez Slowiński Park Narodowy w którym, jak w każdym rezerwacie, przyroda wygladała tak jak powinna wyglądać. Gołym okiem już od początku było widać, że tu nikt niczego nie dotyka i nic z niczym nie robi. Taki krajobraz właśnie jest dla mnie najlepszy. Po dojechaniu na miejsce trydno bylo nie zobaczyc olbrzymiej piaskowej wydmy. Wchodzenie na nią nie było nawet takie trudno jak mogło się wydawac, patrzac na ludzi czołgających się ku górze. Byc może dla niektórych faktycznie to sprawia problem, ale naprawde warto. Widoki na górze były niezapomniane. Z początku wydaje się, że to takie piaskowe muzeum; dwie piaskowe pagórki porosniete suchymi drzewami otoczone sznurami, później jednak ,,muzeum" staje sie bardziej otwarte. Po lewej stronie od wejscia coś co zainspirowało mnie najbardziej. Zapuszczona ,,dżungla" do której weszli nieliczni (ja też chciałem być tym nielicznym, ale coś mnie powstrzymało. Może następnym razem). Zejscie do gestego lasu było strome i długie, im bardziej oddalałem się od wejscia coraz krótsze. Powoli, widząc że zejscie zrobiło się w pewnym stopniu bezpieczne, zacząlem schodzić z hałdy piasku i wtedy zobaczyłem, że las to tak naprawde wielkie bagnowisko. Jednak najlepsze było to co kryło sie za gęstwinami. W sumie zobaczcie sami.





Czy tylko mi to przypomina wyspe z Jurrasic World? Las, a za nim trawiasta polana dosłownie jak na popularnym filmie. W ogóle cala sceneria wygląda tak jak by mieli zaraz wkroczyć tam kamerzysci Disneya. Wrócmi jednak do naszego głównego celu, jakim były ruchome piaski. One wyglądały niczym sahara. Piaszczyste pagórki po których gęsiego czołgali się ludzie wśród suchych drzew lub rozleglych, niezwykle czystych piachów. Przed wejsciem na najwyższą piaszczystą wyżynę przejść trzeba było najpierw przez drzewa i trawy, które razem z piachem tworzyły wielką makietę. Naprawde, jak dla mnie niezwykle miejsce, w którym chciało by sie zostac na zawsze. Niestety trzeba było wracać, no coż; mundial ;) Mam nadzieję, że dzisiejsza relacja wam się spodobała, a już niedługo wycieczka do Lemborga. Narka ;)
A i jeszcze na koniec obejrzyjcie koniecznie fotki ;)




















  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dunedin - najstarsza i najpiękniejsza miejscowość w Nowej Zelandii

,,Jestem w środku zimy w Dunedin na Wyspie Południowej, a po mimo wszystko słońce stoi wysoko nad horyzontem, a termomert właśnie wjechał na 10 stopni Celcjusza. Czuję, że żyję gdy patrzę na otaczające mnie pół wysepki na wodzie niczym rodem wyjęte z Avatara" Dudedin to małe miasto mogące pochwalić się zaludnieniem liczącym około 120 tysięcy mieszkańców, a także lokacją rozciągającą się wokół dziewiczego półwyspu Otago, na którym znajdują się znaczące, zagrożone populacje lwów morskich, pingwinów, fok i rzadkich ptaków, w tym jedyna na świecie kolonia albatrosów kontynentalnych. To właśnie one wraz z ze standardowo występującymi zwierzętami rutynowo zagradzają drogę przejeżdzającym pojazdom, a więc może i wam podczas przejazdu przez miasto przytrafi się drobny postój, którego zresztą serdecznie wam życzę ;) W Dunedin nikt nigdy się nie śpieszy, wręcz nie ma tam mowy o pośpiechu i stresie, a miejscowi mają na tyle czasu, by oprócz okazałej życzliwości, pokazać turystom całe...

Noc w mrocznym lesie z hobitami!

Już czwarty dzień wyjazdu ... Jak ten czas szybko leci. Dlatego nie ma co marnować czasu i dzisiaj wieczorem postanowiliśmy skorzystać z mrocznej nocy w wiosce hobitów. Z centrum Ustronia jechaliśmy tam około godzinę z hakiem przez drogi dookoła porośnięte lasami. Jeżeli chodzi o wioske hobitów, to położona jest na wsi wśród pól, a dookoła są nieliczne domki, zazwyczaj rzadko rozmieszczone. To właśnie tam rozpoczęła się nasza ,,wieczorna" przygoda. Zaczęło się od niewinnych konurencji takich jak rzucanie balonem z wodą, walka workami czy wyścigi w chodzeniu z nartami na nogach. Bylo wiele zabawy, a niestety jeszcze więcej wody ;). Nie było mocnego, który nie był by mokry. Po rywalizacjach przeszliśmy do niewielkiej chatki, w której przez małe szkiełko oglądaliśmy makiety związane z filmem Hobit prezentujące miejsca rozgrywania scen wykonane przez studentów plastyki. Po tym trochę mieliśmy wolnego czasu no i ... zaczeło się. Cała przygoda rozpoczeła się od wytłumaczenia fabuły film...

Średniowieczny zamek w pobliżu Rzymu, który stał się hostelem

Zasłony naszego pokoju wieją na wietrze, tworząc idealny widok na pobliskie musujące Morze Śródziemne. Po południowe  promienie słoneczne padają na nasze miękkie łóżko, gdy my po sytym posiłku stoimy przy sporym oknie, ukazującym skalisty brzeg i nie zakłucalnie prostoliniową, piaszczystą plażę.  Takich przyjemności doznamy w obecnie pięciogwiazdkowym hotelu, niegdyś  XIV-wiecznym zamku położonym 50 kilometrów od Rzymu otworzonym zeszłego lata w Castello di Santa Severa przez rząd regionalny Lacjum.  W standardowym stylu hostelu docieramy pieszo, spacerując 15 minut od maleńkiej stacji kolejowej Santa Severa, gdzie godzinny przejazd kosztuje nas 5 euro w jedną stronę ze stacji Termini w Rzymie.  Wkrótce odkrywamy, że to coś więcej niż tylko zamek, a tym bardziej hostel;  to cała średniowieczna wioska z domami, warsztatami, dziedzińcami oraz dwoma kościołami w pełni otoczona murami i morzem śródziemnym z trzech stron. Przez stulecia osada była własnością...