Tak jak obiecałem w wczorajszym poście, po zwiedzaniu stadionu udaliśmy się do gdańskiego zoo. Zaczęło się już nawet przed wejściem, po część zwierząt zauważalnych jest z ulicy. Myśle, że robi to sporą reklame, bo szczerze mówiąc, gdyby moim celem nie było wlaśnie zoo, to i tak skusiłbym się na wycieczke do parku zoologii. Przy kasach nie było już tak wesoło, gdy czekaliśmy około pół godziny, tym bardziej, że gonił nas czas, bo było już południe. Rozpoczeliśmy od dość dziwnego zjawiska jakim były foki bez ... wody, ale być może była to chwilowa wpadka. Następbie widzieliśmy hipopotama, słonie, lwy, obiad ;), tygrysy, wielbłądy, lamy oraz wiele ptaków, które miały również ogromną klatkę. Szczerze mówiąc, jeżeli bym do niej wszedł, mógłbym się nawet poczuć jak w dżungli. Najbardziej jednak zafascynowały mnie małpy, których wybieg wkopany był w ziemie z wielką skałą na środku. Wszystko ogrodzone jest szklanym ogrodzeniem, aby dzieci nie chciały poznać pałpiszona z bliska ;) Tutaj jeszcze powróciłbym do lwów, które podobnie jak w środowisku naturalnym, są królami zoo. Mają przeolbrzymi wybiek, co niestety dla zwiedzających jest sporym minusem, ponieważ gdy ,,król" przysiądzie na środku, nie ma szans, aby go zobaczyć. Dalej był równie spory wybieg tyle, że kilkunastu zwierząt sahary. Były tam żyrafy i zebry, które jakby zaraz po lwach, były główną atrakcją. Zwiedzać zoo, by można jeszcze wiele dłużej, ale niestety ,,czas nas gonił". Pisać o nim również można by godzinami, ale ja nie mam na to czasu. W końcu jutro wyjazd ;(
No i dokładka zdjęc ;)
No i dokładka zdjęc ;)
Komentarze
Prześlij komentarz